Wiemy, gdzie sÄ Ĺmiercio-kije. JeĹli jednak zostaniemy znĂłw dostrzeĹźeni...
Wiemy, gdzie sÄ Ĺmiercio-kije. JeĹli jednak zostaniemy znĂłw dostrzeĹźeni... - Nie musisz obecnie iĹÄ. Wiem, gdzie okazuje się staw. - Nie bojÄ siÄ tam pĂłjĹÄ! - owego nie powiedziaĹem. ChodziĹo mi o to, Ĺźe obecnie mogÄ zaryzykowaÄ inni. ZrobiĹeĹ juĹź swoje, nawet wiÄcej, a także to po wielokroÄ. - To niewaĹźne. Najbardziej siÄ bojÄ naszej zaleĹźnoĹci od murgu a także miasta. PĂłjdziemy tam, ponieważ musimy, potem ktĂłregoĹ dnia bÄdziemy musieli pĂłjĹÄ jeszcze raz. Ale za ktĂłrymĹ razem to siÄ stanie, zostaniemy w mieĹcie dostrzeĹźeni przez murgu. Co wtedy? - Za duĹźo siÄ martwisz. NaleĹźy ĹźyÄ z dnia na dzieĹ. - To juĹź nie okazuje się prawdÄ . MogĹeĹ tak mĂłwiÄ, gdy byliĹmy w gĂłrach a także tropiliĹmy sarny. teraz juĹź nie. JesteĹmy w puĹapce, z ktĂłrej nie ma wyjĹcia. - Tym razem bÄdzie nas wiÄcej. WeĹşmiemy mnĂłstwo Ĺmiercio-kijĂłw. - Nie. To niemoĹźliwe. niebezpieczeństwo okazuje się za bardzo wielkie. NajwyĹźej dwĂłch ĹowcĂłw. oraz zostawimy tu nasze Ĺmiercio-kije. Potem, po opuszczeniu sammadĂłw, bÄdziemy musieli wiele razy umyÄ siebie a także skĂłry, ktĂłre nosimy. Choroba nie moĹźe siÄ przenieĹÄ na przyniesione przez nas Ĺmiercio-kije. - Nie zrozumiaĹem tego, co mĂłwiĹeĹ o myciu a także chorobie. - Ani ja - odparĹ Kerrick z krzywym uĹmiechem. - Ale tak sĹyszaĹem od kogoĹ, kto siÄ zna. ByĹo to przed naszym spotkaniem, gdy bardzo chorowaĹem... - WiÄc usĹyszaĹeĹ to od maraga? - Tak. A przekonaĹeĹ siÄ po ataku na miasto, potem w dolinie, gdzie wyhodowaĹy specjalne roĹliny majÄ ce nas zabiÄ, jak duĹźo wiedzÄ one o Ĺźywych stworzeniach. ten marag o wielkiej wiedzy powiedziaĹ mi, Ĺźe choroby, zakaĹźenia, sÄ przenoszone przez maĹe ĹźyjÄ tka. - WidziaĹem robaki w ranach. - ĹťyjÄ tka mniejsze jeszcze od nich, takie maĹe, Ĺźe trudno w to uwierzyÄ, ale powtarzam ci to, co sam sĹyszaĹem. MoĹźe wiÄc to, co zabija Ĺmiercio-kije przechodzi od jednego do drugiego. Nie wiem. JeĹli jednak moĹźna to powstrzymaÄ przez mycie, musimy siÄ szorowaÄ. - Na pewno. Ponadto po dobrym myciu kaĹźdy Ĺowca dobrze zalatuje. PĂłjdziemy we dwĂłch. Ty a także ja. - Nie - powiedziaĹ Kerrick z nagĹÄ stanowczoĹciÄ . - JesteĹ sammadarem a także nie mogÄ ci mĂłwiÄ, co masz robiÄ. WezmÄ kogoĹ, kto zrobi to, co mu kaĹźÄ . PĂłjdziemy cicho, unikajÄ c murgu. UnikajÄ c zabijania, jeĹli ktĂłregoĹ spotkamy. GdybyĹ tam wtedy byĹ, czy posĹuchaĹbyĹ zakazu zabijania? - Nie posĹuchaĹbym. MĂłwisz prawdÄ. Ale kogo weĹşmiesz? TwĂłj sammad okazuje się maĹy, jedynym w nim ĹowcÄ okazuje się chĹopak, Harl. - jest sprawny a także milczÄ cy w lesie. PĂłjdzie ze mnÄ . Tak musi byÄ. - PopeĹniasz bĹÄ d. - ByÄ moĹźe - ale to mĂłj bĹÄ d. Herilak skrzywiĹ siÄ gniewnie, ale nie potrafiĹ nic wymyĹliÄ. Decyzja zostaĹa podjÄta. - Kiedy pĂłjdziesz? - dość prÄdko. Tym razem musimy pĂłjĹÄ tam a także zabraÄ Ĺmiercio-kije, nim zdechnÄ inne. MuszÄ byÄ zawsze kupione do uĹźytku. Nic juĹź nie byĹo do dodania a także rozstali siÄ w milczeniu. Kerrick obudziĹ siÄ rano o pierwszym brzasku, maĹo spaĹ tej nocy. LeĹźaĹ nieruchomo, sĹuchajÄ c spokojnego oddechu Armun, aĹź promienie sĹoĹca padĹy na skĂłrÄ namiotu. Wtedy wyszedĹ cicho a także poszedĹ do kryjĂłwki, w ktĂłrej trzymaĹ hesotsan, odwinÄ Ĺ go starannie a także uniĂłsĹ do ĹwiatĹa. Martwy obszar powiÄkszyĹ siÄ. PoĹa namiotu ĹowcĂłw zostaĹa odrzucona a także Ortnar usiadĹ w porannym sĹoĹcu. WyciÄ gnÄ Ĺ 126