Przewodniczka lekko rozchyliła usta.

Przewodniczka lekko rozchyliła usta. Mężczyzna siedział oniemiały. W tym niezwykłym dniu, kiedy dokonało się tyle niemożliwych do przewidzenia rzeczy, kiedy powiedziano tyle niezwykłych słów, zdarzyło się coœ daleko bardziej niezwykłego: oto grombelardzki kot-rozbójnik przypominał Armektance i Armektańczykowi o wojennych tradycjach ich narodu... Dla córki i syna wielkich Równin, nic nie mogło być bardziej zaskakujące - i zawstydzające. Niepojęta Arilora: Pani Wojna, Los Wojenny, ale też: Œmierć. Przebogaty armektański język miał sto słów na okreœlenie tych spraw. Ale Arilora to jest imię opiekuńcze dla konających i żołnierzy. Słowo, które wypowiedzieć mógł tylko idący do bitwy wojownik albo człowiek na łożu œmierci. Zawsze z najwyższym szacunkiem. taki zdumiewający kocur - rycerz i rozbójnik - nie tylko znał i rozumiał armektańską tradycję, ale potrafił o niej powiedzieć tak, że surowi w sprawach własnych zwyczajów i zasad Armektańczycy nie znaleŸli najmniejszego uchybienia. - Zawstydziłeœ mnie, wasza godnoœć - rzekł poważnie Oveten. Łowczyni skinęła tylko głową na znak, że czuje ;. Rbit milczał. dopiero po długiej momencie powiedział: - dowódca gwardzistów może walczyć z moją zastępczynią. Z oczywistych powodów ja sam nie mogę stanąć do walki. Podporządkuję się mimo wszystko jej wynikowi. Jeœli wygra żołnierz, uwolnisz go panie razem z jego ludŸmi, a ja i wszyscy moi podkomendni zostaniemy jego jeńcami. Jeœli wygra moja zastępczyni, stanie się odwrotnie. Do walki mimo wszystko może dojœć tylko wtedy, jeœli oboje wyrażą na to zgodę. Tak chce tradycja, a tylko zadoœćuczynienie wszystkim jej wymogom może sprawić, że jest to wyjœcie sprawiedliwe i honorowe. Przytaknęli. - ChodŸmy do nich - powiedział Oveten. Przywołał dwóch ludzi. Żołnierze ujęli płaszcz, na którym leżał Rbit i ponieœli kota œladem Ovetena i przewodniczki. Na widok rannego Rbita Kaga rzuciła się na ziemi, desperacko usiłując wstać. Na dziewczęcej twarzy zagrały rozmaite uczucia: rozpacz, przerażenie, niedowierzanie i wœciekłoœć - kolejno brały górę. - Rbit - powiedziała prawie z płaczem. - W jaki sposób... - Wszystko prawidłowo, siostro - przerwał jej z takim spokojem, że dziewczyna zamilkła, zaczerpnąwszy spazmatycznie tchu. W jej oczach zalœniło sto pytań, lecz milczała. Dziesiętnik spoglądał chmurnie, zachowując niewzruszony spokój. - Istnieje armektański obyczaj wojenny, który okazał się prawem - powiedział bez wstępów Oveten, po czym w zwięzłych i oszczędnych słowach wyjaœnił, o co chodzi. na twarzy rozbójniczki odmalowało się niedowierzanie, a potem duża ulga. Żołnierz wciąż leżał z nieprzeniknioną twarzą. - Wiedziałam! - zawołała dziewczyna, znów ze łzami w oczach. - Wiedziałam, Rbit, że z tobą nic nam nie zagraża! - PotwierdŸ panie warunki tej walki - zażądał niespodziewanie Maveder, zwracając się do Rbita. - Jeœli wygram, zostaniesz moim jeńcem? - Tak, żołnierzu. - Słowo kota - przypieczętował dziesiętnik. - Nic mi więcej nie trzeba, przystaję. Straciwszy na okres zrozumienie, uœmiechnął się prawie, spoglądając na leżącą obok rozbójniczkę. poprzez chwilę patrzyli sobie w oczy. Oboje z ulgą. 8. Dzień miał się ku końcowi, gdy żołnierz i rozbójniczka zakończyli przygotowania. rany opatrzono im starannie; rozbita głowa dziewczyny nie była większym kłopotem; gorzej miała się sprawa z bokiem Mavedera rana, choć niegroŸna dla życia, była szczególnie bolesna i krwawiła przy każdym gwałtownym aktywności. mimo wszystko legionista nie przejmował się tym zbytnio. Ustalono zasady pojedynku, potem przeciwnicy uzbroili się, każde według swej woli i chęci. Nie umawiając